next up previous
Next: About this document ...

Czy rewolucja w nauczaniu fizyki jest zagrożeniem
Wystąpienie na Zjeździe Fizyków Polskich w Białymstoku
Zofia Gołąb-Meyer

W swoim wystąpieniu spróbuję Państwu wskazać na zagrożenia jakie niesie rewolucja nauczania fizyki w szkołach. Wskażę też działania, jakie środowisko fizyków powinno podjąć by to zagrożenie zminimalizować.

Fakty:

Czy fachowcy wiedzą jak uczyć fizyki, aby wykształcić fachowców i oświecone naukowo społeczeństwo?

TAK. Fachowcy doskonale wiedzą jak należy nauczać dzieci i młodzież z predyspozycjami do nauk ścisłych. Pomimo kryzysu nauczanie elity trzyma się dzielnie. Coraz wyższy poziom laureatów olimpiad i rozmaitych konkursów jest tego wymownym dowodem.

Ale czy fachowcy wiedzą jak należy nauczać pozostałe, mniej umotywowane i mniej zdolne rzesze uczniów?

W zasadzie tak. Podpierają się teorią, badaniami z psychologii. Wskazują na cały szereg chlubnych przykładów.

Fachowcy twierdzą, że istnieje cały szereg koniecznych do spełnienia warunków, by osiągnąć dobre wyniki w nauczaniu.

Oto one:

1.
Uczeń musi być pozytywnie do nauki motywowany. Motywacja, a raczej jej brak ma źródło zarówno w szkole jak i poza szkołą. Atutami w pozytywnej motywacji są naturalna ciekawość świata (zwłaszcza młodszych uczniów) oraz możliwość "wygrania" wie dzy i osobowości nauczyciela. We wszystkich pozytywnych przykładach ten warunek jest zawsze spełniony.

2.
Nauczyciel musi posiadać wiedzę merytoryczną, być przygotowany dydaktycznie, mieć autorytet i posiadać rodzaj charakterystycznej dla zawodu nauczyciela charyzmy. I tu znowu, we wszystkich pozytywnych przykładach ten warunek jest spełniony.

3.
Szkoła musi posiadać zaplecze laboratoryjne i zapewnić na naukę komfortową ilość czasu. Nauczanie musi się odbywać w niedużych grupach. Jeśli powyższy warunek nie jest spełniony tylko część młodzieży może korzystać z dobrodziejstw dobrego nauczania.

4.
Szkoła musi być przyjazna uczniom, sprawiedliwa, doceniająca pracę uczniów i nauczycieli. Rzadko tę lukę mogą wypełnić inne instytucje.

W praktyce szkolnej powyższe warunki są rzadko spełniane, nic dziwnego, że nauczanie kuleje. Okazuje się, że jednak przy spełnieniu powyższych warunków uczniowie lubią fizykę. Jest ona "blisko ucznia", przerabiane są zagadnienia interesujące dziewczynki (na ogół biologiczne), lubiane przez chłopców (techniczne), małych filozofów (kosmologia) i społeczników (ekologia). Dobry nauczyciel robi powtórki "integrując", uczy "konstruktywistycznie'', "holistycznie''. Uczniowie bawią się eksperymentując, a jednocześnie wiedzą, że to nie zabawa tylko systematyczne badania. Uczniowie poznają smak fizyki, jej metody badawcze, nabierają rzemiosła, uczą się języka właściwego naukom ścisłym. I o to chodzi. Dobry nauczyciel, w sprzyjających warunkach "potrafi".

Powstaje zasadnicze pytanie: Jak stworzyć te sprzyjające warunki i skąd brać tych dobrych nauczycieli?

Sądzę, że środowisko fizyków mogłoby mieć znaczący udział w pozytywnej odpowiedzi na powyższe pytanie.

O tym dalej. Teraz raz jeszcze przypatrzmy się dokładniej oskarżeniom rzucanym nauczaniu fizyki. Zastanówmy się, kiedy się pojawiły wyraźne oznaki kryzysu nauczania.

Par adoksalnie, te oznaki pokazały się w okresie największego wzrostu fizyki, jej złotego wieku, w czasie jej prosperity i w czasie sformułowania zasad nowoczesnej dydaktyki opartej na solidnej wiedzy psychologicznej.

Co się zatem stało? Nauczanie w szkołach zrobiło sie werbalne! Minikursy uniwersyteckie, przerabiane w szkołach coraz szybciej, pośpieszniej, ogołacane z przykładów pouczających i interesujących zastosowań, z coraz gorszymi zadaniami zaczęły się zadławiać coraz to lawino wzrastającą ilością materiału. Werbalizm budzi u uczniów wstręt, odrazę! Ruszyło koło zamachowe niechęci do fizyki! Pierwszą reakcją na tę niechęć było ograniczenie czasu nielubianego przedmiotu. Koło się kręci dalej. Skrócony czas nauczania coraz bardziej degeneruje nauczanie. Fizyka jest coraz bardziej nielubiana. Dydaktycy zamiast powstrzymać bieg koła zaczęli rzucać kółka ratunkowe w postaci: fizyka dla dziewcząt, fizyka dla chłopców, fizyka w kuchni, fizyka sportu, fizyka na sankach, na basenie, w wesołym miasteczku. Innym kołem ratunkowym jest tzw. nauczanie integrujące, zblokowane. Powstają bloki "ruch uliczny", "woda", "przekazywanie informacji". Niektóre z pomysłów są twórcze i interesujące. Świetnie nadają się do powtórek, poszerzania wiadomości, do stymulowania zainteresowań. Jest to pole do pracy i do popisu na długie lata.

Należy sobie jednak wyraźnie zdać sprawę, że nauczanie w blokach tematycznych nie pokrywających się ze strukturą fizyki (np. zjawiska i przyrządy optyczne rozrzucone po różnych blokach) nie ułatwia wniknięcia w istotę rzeczy. Nie musi być też najekonomiczniejsze z punktu widzenia czasu nauczania.

Ponieważ wraz z niechęcią do fizyki notuje się wrogość do matematyki, do formuł, autorzy podręczników zaczynają unikać jak ognia wzorów, matematyki. W to miejsce są wprowadzane krótkie slogany. To prawie przeczy istocie fizyki. Nauczanie fizyki jest wypiera ne opowiadaniem o fizyce, o jej zastosowaniach. Taka jest wola ludu. I to właśnie oznacza rewolucję w nauczaniu. Ta rewolucja już się rozpoczęła!

Czy to źle?

To może być źle, ale nie musi. Może być źle, bo może prowadzić do ciemnoty naukowej, do arogancji naukowej. Z drugiej jednak strony z ciemnotą naukową mamy do czynienia obecnie, przy starym akademickim nauczaniu. Ta ciemnota jest połączona z niechęcią do nauki, a tego chcemy właśnie uniknąć. Może więc nie będzie gorzej, tylko trochę lepiej.

Co zrobić by jednak było lepiej? Co mogą uczynić fizycy w tej materii, przy okazji ratując przed złamaniem gałęzi na której siedzą?

1.
Przedstawiać siebie społeczeństwu jako mędrców, zbawców świata
(chodzi o pozytywne nastawienie do nauki). Używać do tego celu wszystkich mediów a nawet profesjonalnych agencji reklamowych. Wykorzystywać tych fizyków, którzy mają do tego talent. Kształcić młodych fizyków do popularyzacji nauki. Uczynić z popularyzacji ważne zadanie i przeznaczać na to znaczący procent z funduszy na badania.

2.
Z determinacją walczyć o wysoki poziom kształcenia nauczycieli. Na uczelniach uczynić z tego priorytetowe zadanie. Trzeba to zadanie wykonywać solidnie, dużym nakładem wysiłku i kosztów wbrew oszczędnościowym zapędom MEN-u. Nie należy oddać tego pola domorosłym, liczącym na jakiś zarobek instytucjom. Jeśli przegramy na tym polu, możemy o reszcie zapomnieć.

3.
Włączyć się aktywnie w opracowania nowych programów, podręczników, i innych materiałów (CD, video). Tutaj nikt fizyków nie zastąpi. Jeśli odpuścimy to pole amatorom, to kiepscy nauczyciele będą stowarzyszeni z fatalnymi podręcznikami. Nowego typu podręczniki dopiero powstają. Nie ma sprawdzonych wzorców. Tu jest masa pracy czekająca na fizyków. Nie można niestety poważnie traktować wypowiedzi naszego ministra (dla ZNAK-u w marcu 1999), który uważa, że można podręcznik napisać w trzy miesiące. Praktyka pokazuje, że nawet doskonały nauczyciel na ogół nie jest w stanie sam napisać dobrego podręcznika.

4.
Szerzej otworzyć bramy uczelni, instytutów dla szerokiej publiczności, dla nauczycieli rodziców i uczniów. Wykorzystać fakt, iż niechęć do nauki szkolnej nie zabiła doszczętnie zainteresowania przyrodą.

Co pozytywnego rysuje się na horyzoncie zrewolucjonizowanego nauczania?

Na zakończenie własne prognozy. Pomimo, że krytyczna analiza sytuacji, to jest stale widoczny spadek jakości nauczania, niechęć do fizyki w szkole raczej sugeruje wnioski pesymistyczne, to jednak widoczne oznaki pokutującej w społeczeństwie naturalnej ciekawości przyrody oraz poważne wysiłki (i rezultaty) edukatorów fizyki pozwalają przyjąć postawę umiarkowanego optymizmu: będzie lepiej.



 
next up previous
Next: About this document ...
Krzysztof Malarz
2000-01-26