W swoim wystąpieniu spróbuję Państwu wskazać na zagrożenia jakie niesie rewolucja nauczania fizyki w szkołach. Wskażę też działania, jakie środowisko fizyków powinno podjąć by to zagrożenie zminimalizować.
Fakty:
W Polsce występuje wyraźne obniżanie jakości nauczania spowodowane, między innymi, wymianą generacji nauczycieli. Nauczyciele są coraz słabsi - wiem co mówię, bo o d lat mam zajęcia na studiach podyplomowych dla nauczycieli.
Czy fachowcy wiedzą jak uczyć fizyki, aby wykształcić fachowców i oświecone naukowo społeczeństwo?
TAK. Fachowcy doskonale wiedzą jak należy nauczać dzieci i młodzież z predyspozycjami do nauk ścisłych. Pomimo kryzysu nauczanie elity trzyma się dzielnie. Coraz wyższy poziom laureatów olimpiad i rozmaitych konkursów jest tego wymownym dowodem.
Ale czy fachowcy wiedzą jak należy nauczać pozostałe, mniej umotywowane i mniej zdolne rzesze uczniów?
W zasadzie tak. Podpierają się teorią, badaniami z psychologii. Wskazują na cały szereg chlubnych przykładów.
Fachowcy twierdzą, że istnieje cały szereg koniecznych do spełnienia warunków, by osiągnąć dobre wyniki w nauczaniu.
Oto one:
W praktyce szkolnej powyższe warunki są rzadko spełniane, nic dziwnego, że nauczanie kuleje. Okazuje się, że jednak przy spełnieniu powyższych warunków uczniowie lubią fizykę. Jest ona "blisko ucznia", przerabiane są zagadnienia interesujące dziewczynki (na ogół biologiczne), lubiane przez chłopców (techniczne), małych filozofów (kosmologia) i społeczników (ekologia). Dobry nauczyciel robi powtórki "integrując", uczy "konstruktywistycznie'', "holistycznie''. Uczniowie bawią się eksperymentując, a jednocześnie wiedzą, że to nie zabawa tylko systematyczne badania. Uczniowie poznają smak fizyki, jej metody badawcze, nabierają rzemiosła, uczą się języka właściwego naukom ścisłym. I o to chodzi. Dobry nauczyciel, w sprzyjających warunkach "potrafi".
Powstaje zasadnicze pytanie: Jak stworzyć te sprzyjające warunki i skąd brać tych dobrych nauczycieli?
Sądzę, że środowisko fizyków mogłoby mieć znaczący udział w pozytywnej odpowiedzi na powyższe pytanie.
O tym dalej. Teraz raz jeszcze przypatrzmy się dokładniej oskarżeniom rzucanym nauczaniu fizyki. Zastanówmy się, kiedy się pojawiły wyraźne oznaki kryzysu nauczania.
Par adoksalnie, te oznaki pokazały się w okresie największego wzrostu fizyki, jej złotego wieku, w czasie jej prosperity i w czasie sformułowania zasad nowoczesnej dydaktyki opartej na solidnej wiedzy psychologicznej.
Co się zatem stało? Nauczanie w szkołach zrobiło sie werbalne! Minikursy uniwersyteckie, przerabiane w szkołach coraz szybciej, pośpieszniej, ogołacane z przykładów pouczających i interesujących zastosowań, z coraz gorszymi zadaniami zaczęły się zadławiać coraz to lawino wzrastającą ilością materiału. Werbalizm budzi u uczniów wstręt, odrazę! Ruszyło koło zamachowe niechęci do fizyki! Pierwszą reakcją na tę niechęć było ograniczenie czasu nielubianego przedmiotu. Koło się kręci dalej. Skrócony czas nauczania coraz bardziej degeneruje nauczanie. Fizyka jest coraz bardziej nielubiana. Dydaktycy zamiast powstrzymać bieg koła zaczęli rzucać kółka ratunkowe w postaci: fizyka dla dziewcząt, fizyka dla chłopców, fizyka w kuchni, fizyka sportu, fizyka na sankach, na basenie, w wesołym miasteczku. Innym kołem ratunkowym jest tzw. nauczanie integrujące, zblokowane. Powstają bloki "ruch uliczny", "woda", "przekazywanie informacji". Niektóre z pomysłów są twórcze i interesujące. Świetnie nadają się do powtórek, poszerzania wiadomości, do stymulowania zainteresowań. Jest to pole do pracy i do popisu na długie lata.
Należy sobie jednak wyraźnie zdać sprawę, że nauczanie w blokach tematycznych nie pokrywających się ze strukturą fizyki (np. zjawiska i przyrządy optyczne rozrzucone po różnych blokach) nie ułatwia wniknięcia w istotę rzeczy. Nie musi być też najekonomiczniejsze z punktu widzenia czasu nauczania.
Ponieważ wraz z niechęcią do fizyki notuje się wrogość do matematyki, do formuł, autorzy podręczników zaczynają unikać jak ognia wzorów, matematyki. W to miejsce są wprowadzane krótkie slogany. To prawie przeczy istocie fizyki. Nauczanie fizyki jest wypiera ne opowiadaniem o fizyce, o jej zastosowaniach. Taka jest wola ludu. I to właśnie oznacza rewolucję w nauczaniu. Ta rewolucja już się rozpoczęła!
Czy to źle?
To może być źle, ale nie musi. Może być źle, bo może prowadzić do ciemnoty naukowej, do arogancji naukowej. Z drugiej jednak strony z ciemnotą naukową mamy do czynienia obecnie, przy starym akademickim nauczaniu. Ta ciemnota jest połączona z niechęcią do nauki, a tego chcemy właśnie uniknąć. Może więc nie będzie gorzej, tylko trochę lepiej.
Co zrobić by jednak było lepiej? Co mogą uczynić fizycy w tej materii, przy okazji ratując przed złamaniem gałęzi na której siedzą?
Co pozytywnego rysuje się na horyzoncie zrewolucjonizowanego nauczania?
Na zakończenie własne prognozy. Pomimo, że krytyczna analiza sytuacji, to jest stale widoczny spadek jakości nauczania, niechęć do fizyki w szkole raczej sugeruje wnioski pesymistyczne, to jednak widoczne oznaki pokutującej w społeczeństwie naturalnej ciekawości przyrody oraz poważne wysiłki (i rezultaty) edukatorów fizyki pozwalają przyjąć postawę umiarkowanego optymizmu: będzie lepiej.