REKOLEKCJE                WIELKOPOSTNE             1999         w    CIEMNOGRODZIE
4. J.Haydn Siedem ostatnich słów naszego Zbawiciela na krzyżu, Hob. XX/2; 4.: Grave

ELI, ELI, LEMA SABACHTHANI?, TO ZNACZY: BOŻE MÓJ, BOŻE MÓJ, CZEMUŚ MNIE OPUŚCIŁ?

Ewangeliści, Mateusz i Marek, zapisali te słowa w brzmieniu oryginalnym tak, jak je wypowiedział Jezus. Zdanie to jest fragmentem Psalmu 22, będącego lamentacją narodu wybranego w czasie niewoli babilońskiej.

"Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku.
Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz,
[wołam] i nocą, a nie znajduję pokoju."

W wielu miejscach Starego Testamentu, również w Psalmach, możemy znaleźć miejsca mówiące o obiecanym przez Boga Mesjaszu -- wybawicielu Narodu Wybranego. Wszystkie te słowa wypełniły się wraz z przyjściem na świat Jezusa z Nazaretu.

Wezwanie Jezusa to modlitwa w wielkim cierpieniu, w wielkiej udręce. Nie jest to jednak modlitwa rozpaczy. Sytuacja, w której znalazł się Jezus, jest po ludzku bez wyjścia. Nic się już nie zmieni. Skazańcy, po długiej drodze na szczyt Golgoty zostali przybici do krzyża. Teraz w straszliwych mękach czekają na śmierć. Dokoła pustka i cisza. Zauważmy, że inne słowa wypowiedziane z krzyża Jezus mówił słabnącym głosem. Teraz woła, jest to krzyk Boga, którego opuścił Bóg. Wydaje nam się, że w tym wołaniu jest zawarta cała rozpacz, ból i poczucie całkowitego osamotnienia. Krzyk opuszczonego -- tajemnica konania -- jest niepojęty. Doświadczenie opuszczenia ze strony Tego, komu się ufało, bez reszty staje się udziałem Syna Bożego. Teraz krzyż całym swym ciężarem przygniata Skazańca. Czy zdajemy sobie sprawę, że nasz Zbawiciel wziął na siebie wszystkie nasze słabości? Również doświadczył chwili opuszczenia przez Boga. Chrześcijaństwo nie jest religią "sukcesu". Bóg nie cofa się nawet przed klęską. W swoim Synu przyjął wszystkie nasze niepokoje i upadki. W tak haniebny sposób zniżył się do nas. Dla współczesnych Jezusowi krzyż był znakiem hańby i narzędziem śmierci, dla nas jest znakiem mocy i zwycięstwa nad grzechem i śmiercią. W krzyżu jest nasze zwycięstwo. Na krzyżu Jezus jest jeszcze bardziej Bogiem tych, którzy przeżywają każdy dzień w ciemności. Jest z tymi, którzy są nieszczęśliwi w swoim życiu, z tymi, którzy płaczą i odczuwają ból nie do zniesienia. Często człowiek przeżywa dramat opuszczenia przez wszystkich, również przez Boga. Uczucie, że jest się zostawionym samemu sobie i nie ma nikogo, na kim można by się oprzeć, jest przerażające. Gdy wiemy, że Bóg jest z nami, możemy znieść bardzo wiele. Gdy Boga nie ma, to przygniata nas ogromny ciężar, z którym nie możemy sobie poradzić. Od momentu zwycięstwa na krzyżu i chwały zmartwychwstania Chrystus zawsze wychodzi nam naprzeciw. Chrystus -- Emmanuel, czyli Bóg z nami -- na zawsze. Na zawsze w naszym opuszczeniu i samotności, w naszym cierpieniu i bólu. Na zawsze w naszych smutkach i radościach.

"Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, lema sabachthani?, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27,45-46)

Nagle zerwał się wiatr, który podniósł czarne tumany kurzu i zrobiło się ciemno. Ewangeliści odnotowali intensywność tego zjawiska, które stało się jakby znakiem żałoby całej przyrody. Głośne wołanie Jezusa z krzyża jest prośbą o pomoc. Jezus umierając, modlił się. Owo wezwanie Syna Bożego zawiera w sobie całe Jego życie i cierpienie. Jest to modlitwa w udręczeniu, ale możemy nazwać ją -- modlitwą uwielbienia. Być może mieliśmy kiedyś łaskę towarzyszyć komuś z naszych bliskich w ostatnich chwilach jego życia. W takim szczególnym momencie często brakuje słów, aby wyrazić to, co się czuje i myśli. Pozostaje tylko modlitwa, która odmawiana "za" i w intencji umierającego, przynosi pociechę i wewnętrzne umocnienie. Wielką łaską daną od Boga jest dobra śmierć. W Komplecie -- modlitwie brewiarzowej na zakończenie dnia -- powtarzamy słowa: "Noc spokojną i śmierć szczęśliwą, niech nam da Bóg Wszechmogący..." Dla niektórych śmierć jest zaskoczeniem, przychodzi nagle i całkiem nieoczekiwanie. Inni wyczekują na nią długie miesiące, a nawet lata... Jezus mówi: "Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie..." Czy jestem przygotowany na spotkanie z Panem? Czy może uważam, że jestem samowystarczalny i nie dopuszczam do siebie niedorzecznych myśli, że i ja kiedyś stanę przed Bogiem? Czy, gdyby dzisiaj zawołał mnie Jezus, byłbym szczęśliwy i zadowolony z siebie? Dramatyczne wołanie Jezusa na krzyżu było aktem wiary. Tylko pozornie wyglądało to tak, jakby był On porzucony przez swojego Ojca. Tak naprawdę w ciemności świeci światło nadziei oraz obietnica i spełnienie zbawienia. Wołanie Jezusa z krzyża to zdanie o ufności. Nadzieja Boża jest odwrotnie proporcjonalna do nadziei ludzkiej. Im więcej powodów, by rozpaczać i wątpić, tym większe zaufanie i zawierzenie Bogu. Współczesny świat, ostatnie stulecia, to czas pełen niepokojów. Niektórzy stracili już wszelką nadzieję. Czasami można zyskać wiele w świecie, ale zapomnieć o tym, co najważniejsze.

"Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?" (Mt 16,26)

Kto traci niebo tutaj na ziemi, jest głupcem. Kto nie patrzy ponad to, co widzialne i ziemskie, może stracić wszystko. Zyskujemy świat, idziemy z postępem, ciągle wyznaczamy sobie nowe granice, które z dumą przekraczamy. Ale czy w tym wszystkim, co nas otacza, w świecie pełnym chaosu i zgiełku, dostrzegamy to, co najważniejsze? Czy w naszym życiu mamy czas dla Jezusa? Pierwsi chrześcijanie w czasie strasznych prześladowań chętnie i z radością oddawali swoje życie za wiarę. Czy ja potrafię "tracić" cenny czas mojego życia dla Tego, który uczynił dla mnie wszystko, co więcej umarł za mnie?

"Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali;ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata". (1 Kor 7,29-31)

Obyśmy wszyscy, nie tylko w obliczu śmierci, mieli nadzieję na życie pełnią Bożej Miłości. W momentach trudnych, krytycznych nie poddawajmy się zwątpieniu i miejmy w sobie nadzieję na dobre życie z Bogiem i dla Boga. Chrystus wiszący na krzyżu, patrzy na nas z miłością i wlewa w nasze serca nadzieję. A my oddajmy całe nasze życie Jezusowi:

"Złożyłem w Panu całą nadzieję,
On schylił się nade mną
I wysłuchał wołania mego.

Wydobył mnie z dołu zagłady,
Wydobył mnie z kałuży błota,
A stopy me postawił na skale
I umocnił moje kroki".


(por. Ps 40)


Text ©1999 X. Paweł Pospieszny
HTML ©1999 Jerzy F. Gierula