Dlaczego ludzie zaangażowani w życie religijne czasem odchodzą? Dlaczego odchodzą nie tylko od swego zaangażowania, ale niekiedy w ogóle od Boga?
Popatrzmy na drugiego syna z przypowieści o synu marnotrawnym /Łk 15,11-32/. Początkowo jest to postać niewątpliwie pozytywna. Po odejściu brata musiał przejąć podwójne obowiązki: za siebie i za niego. Prawdopodobnie to dzięki jego trudom utrzymuje się gospodarstwo Ojca. Na niego spada ciężar troski o ojcowskie dobra. Łatwo można sobie wyobrazić jak codziennie wstaje wcześnie rano, gdy jeszcze ciemno, jak cały dzień bez wytchnienia jest zajęty sprawami Ojca. Dopiero późno w nocy może zmęczony położyć się i trochę odpocząć. Nie myśli o sobie, a próbuje zaradzić skutkom postępowania brata, którego kolejnym etapom degradacji wcale się nie dziwimy.
I oto marnotrawny brat, skruszony ciężarem życia, powraca. Zostaje hojnie obdarowany przez uradowanego Ojca. Wtedy ujawnia się jakaś rysa na postaci dobrego syna. Jego serce ogarnia żal, że nic nie zyskał dla siebie, podczas gdy tamten użył świata. Marnotrawny brat wcale nie wyszedł na tym źle, natomiast zasługi jego wiernej służby nie zostały nagrodzone. "Oto tyle lat ci służę ... Mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił ..." /Łk 15,29/.
Ogarnia go zgorzknienie i rozczarowanie. Ty mnie tak traktujesz, a ja łudziłem się, że jestem Tobie bliski. Wierne dotychczas serce zostaje zranione. Przez tyle lat nic nie brał dla siebie, tylko dawał i dawał. A ten drugi? Wziął swoje, roztrwonił, i jeszcze zyskał. Boże!
Możliwe dopowiedzenie przypowieści to odejście sprawiedliwego syna ... Nie zgodził się dalej ponosić kosztów pojednania brata z Domem Ojca. Czegoś Ojcu odmówił.
Jeden z moich znajomych wspominając swojego śp. Ojca, który jako uczciwy
katolik próbował być także uczciwym politykiem i okupił to nerwami, chorobą
i śmiercią, podsumował: "JEST TO NIEWYKONALNE"
Otóż jest wykonalne, tylko że jest kosztowne. Wymaga wielkich wyrzeczeń.
Niewątpliwie "przyjemnie jest być świętym na cudzy koszt" (powiedzenie
przypisywane K.Marksowi), a tu trzeba koszty ponieść samemu.
W tym miejscu dotykamy tajemnicy serc najbardziej oddanych, które Bóg zdaje się czasem dotkliwie zawodzić. A przecież autor listu do Hebrajczyków /Hbr 11,35-39/ wyliczając zasługi bohaterów wiary kończy słowami: "A ci wszyscy, choć ze względu na swoją wiarę stali się godni pochwały, nie otrzymali przyrzeczonej obietnicy". To Pan Bóg wyznacza im czas chwały, który jeszcze nie nadszedł.
Ojcowie Pustyni (pustelniczo-zakonny ruch ascetyczny z przełomu III
i IV w.) mówią często o walce z "demonem południa" Jest to jakiś kryzys,
który często dotyka ludzi w średnim wieku. Pojawiają się wówczas pytania:
Czy
cały mój dotychczasowy trud dobrego życia nie jest przypadkiem błędem?
Czy warto dalej podejmować ten wysiłek? Co właściwie osiągnąłem, gdy tyle
w życiu straciłem i poświęciłem? To wszystko się nie opłaca.
Wśród 7 grzechów głównych /nazwanych tak, gdyż są korzeniami wielu innych grzechów i wad/ Katechizm Kościoła Katolickiego /nr 1866/ wymienia "lenistwo lub znużenie duchowe". Inaczej to: zniechęcenie, oziębłość, acedia smutek duszy, który się budzi gdy potrzeba wielkiego nakładu sił i ofiary, by wytrwać w dobrym i niczego Panu Bogu nie odmówić. Jego owocem jest: rozpacz, małoduszność, rozżalanie się nad sobą, żywienie uraz, złośliwość, pęd do interesowania się rzeczami niedozwolonymi.
Także każdy z nas niejednokrotnie doświadcza oschłości i oziębłości,
które zniechęcają go do podejmowania trudów w zaangażowaniu duchowym. Może
to dotyczyć uczuć lub woli.
Samopoczucie człowieka /przyjemne lub nieprzyjemne/ jest zmienne i
na to nie mamy wpływu. Dlatego Pan Bóg nie wymaga od nas nieustannego entuzjazmu
uczuć.
Mąż i żona ślubując sobie miłość, nie ślubują, że będą się co dzień
dobrze ze sobą czuli, bo to niemożliwe. Natomiast ślubują sobie wierność
i uczciwość małżeńską. W odróżnieniu od samopoczucia wierność i uczciwość
zależą całkowicie od naszej woli /chcę lub nie chcę/. Dlatego właśnie wierność
jest fundamentem prawdziwej miłości. Nic więc dziwnego, że nie dobrego
samopoczucia a wierności domaga się od nas Pan Bóg. Domagają się jej wzajemnie
małżonkowie, choć i oni rozumieją, że wymagania miłości są o wiele większe.
Wierność jest jej najniższym stopniem.
"Czy i wy chcecie odejść?" /J 6,67/ pyta Pan Jezus swoich uczniów
i nie jest to wcale pytanie retoryczne. Przekonał się o tym nawet św. Piotr,
który zapewniał: "Panie, z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia
i na śmierć", a przecież w decydującym momencie trzykrotnie się zaparł.
"Niech
przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł" /1Kor 10,12/
Wielowiekowe chrześcijańskie doświadczenie życia wewnętrznego podsuwa nam praktyczne rady pozwalające stawić czoła duchowemu zniechęceniu i oziębłości:
1. Wiernie wypełniać swoje codzienne obowiązki wobec Boga i bliźnich
niezależnie od humoru.
W życiu zakonnym np. ważną rolę odgrywają zabezpieczenia, które roztropnie
stawia Kościół, jak śluby zakonne, klauzura itp., żeby się człowiek w chwili
słabości z dobrej drogi nie wycofał.
2. Przyjmować cierpienia którymi Pan Bóg oczyszcza uczucia i wolę człowieka.
3. Nie zmieniać swoich zobowiązań wobec Boga w chwilach zniechęcenia,
bo "kto dotrzyma przysięgi dla siebie niekorzystnej stanie na górze
Pana" /Ps 15,4/.
4. Modlić się nieustannie. Szczególnie cenny jest wtedy śpiew np. psalmów.
5. Ufać Bogu, bo gdzie wzmaga się w człowieku opór przeciw Bogu, tam
jeszcze obficiej rozlewa się łaska Miłosiernego Ojca /por. Rz 5,20/.
Historia powrotu marnotrawnego syna i ogrom "dobroci, cierpliwości i
wielkoduszności" /Rz 2,4/, które mu okazał Dobry Ojciec, pozwalają z nadzieją
spojrzeć na nową, jakby odwróconą sytuację w Domu Ojca. Odejście syna,
który tak nieoczekiwanie doświadcza, jak krucha jest granica między oddaniem
człowieka a jego niewiernością, uczy nas samych wielkiej pokory wobec tajemnicy
grzechu bliźniego. Przypomina słowa św. Pawła "Bóg poddał wszystkich
nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać miłosierdzie" /Rz 11,32n/. Uświadamia,
że ci którzy czynią wiele dobra, stają często w obliczu ciężkich pokus,
które dla wielu z nas są obce.
Ponieważ stawka jest wysoka, walka o duszę człowieka jest bezlitosna.
Najciężej ranni padają zawsze na pierwszym froncie walki. I oni nieustannie
potrzebują wsparcia naszej modlitwy.